Dziś 11 lipca przypada 80-ta rocznica Rzezi Wołyńskiej.
Rzeź Wołyńska to ludobójstwo dokonane od lutego 1943 do lutego 1944 przez nacjonalistów ukraińskich przy wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II Rzeczpospolitej.
Ukraińcy zamordowali 40-60 tysięcy na Wołyniu, 20-40 tysięcy w Galicji Wschodniej i co najmniej 4 tysiące na terenie dzisiejszej Polski. Zagrożeni śmiercią Polacy zmuszeni byli do ucieczki. Przed siepaczami z OUN-UPA do centralnej Polski uciekło kilkaset tysięcy naszych rodaków.
11 lipca 1943 roku miała miejsce Krwawa Niedziela na Wołyniu – kulminacyjny moment Rzezi Wołyńskiej, ludobójstwa zaplanowanego przez przywódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), mającego doprowadzić do wyniszczenia Polaków na Kresach Południowo-Wschodnich, części Polesia, Lubelszczyzny i Podkarpacia. 11 i 12 lipca 1943 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów –frakcja Stepana Bandery i Ukraińska Powstańcza Armia dokonały ataku na polskich mieszkańców 150 miejscowości na Wołyniu.
…”Masakra Polaków w Porycku zaczęła się około godz. 11. W kościele pw. św. Trójcy i św. Michała Archanioła właśnie miała się zacząć msza święta. Wierni, głównie kobiety z dziećmi, zgromadzili się tłumnie w świątyni. Grupki ludzi stały jeszcze na zewnątrz, gdy pod kościół zajechały furmanki z upowcami w niemieckich mundurach. Otoczyli kościół. Tak zapamiętała następne zdarzenia Julia Gruszczyńska:
„Siedziałam w ławce, niedaleko ołtarza, czekając na rozpoczęcie mszy św. razem z Józefą Chomiczewską i Walczak Walerią. Do Józefy Chomiczewskiej przyszła jej kuzynka Czaban Adamina, lat około 13, i opowiedziała to, co działo się przed kościołem (…). W kościele zrobił się szum, zamieszanie, ludzie chcieli wychodzić z kościoła. (…) W tym momencie rozległ się strzał i do kościoła weszła chwiejnym krokiem postrzelona kobieta. Wówczas nie wyszliśmy z kościoła, ale udaliśmy się na chór, a stamtąd z organistą Aleksandrem Zegarskim schowaliśmy się w wieży kościelnej, która była w tym czasie w remoncie. I tak, leżąc na deskach wśród rupieci i rusztowania, widziałam: wyszedł ksiądz (Bolesław) Szawłowski z zakrystii i stanął przed ołtarzem. Przemówił do ludzi, prosząc o spokój, stwierdzając, że smutny los nas spotkał, i zaczął się modlić. W tym momencie z zakrystii wszedł do kościoła jeden Ukrainiec i strzelił do księdza i kościelnego.”
Ranny duchowny nadal modlił się i udzielał wiernym rozgrzeszenia. Po jakimś czasie znów do niego strzelono – padł na posadzkę. „Jednocześnie dwoma bocznymi drzwiami kościoła weszło dwóch Ukraińców z karabinami i każdy z nich, idąc obok rzędów ławek, zaczęli strzelać osobno do każdego człowieka. Zabijali pomału, z dokładnością, aby trafić w każdą osobę” – wspominała dalej p. Gruszczyńska.
Przerażeni ludzie ukrywali się po kątach – za filarami, w podziemiach kościoła. Potem napastnicy krążyli po świątyni i dobijali rannych.
„Krzyk ludzi, płacz dzieci i kobiet był przerażający” – wspominał dramatyczne chwile były ministrant Stanisław Filipowicz. „Często i dziś, po 50 latach, widzę ten obraz, jak spośród leżących na posadzce kościoła powstała młoda kobieta i z płaczem powiedziała te słowa: »Zabiliście moją matkę i rodzinę, zabijcie i mnie«. Natychmiast padła od kul. (…) W pewnym momencie bandyci zaczęli wnosić do kościoła słomę (drzwiami od strony ołtarza). Umieszczono w niej materiały wybuchowe (chyba pociski armatnie). (…) Gdy zapalono słomę, powstał dym, ogień i zaczęły wybuchać pociski. Ci, którzy jeszcze żyli, zaczęli się dusić od dymu”.”*
*https://plus.dziennikpolski24.pl/rzez-wolynska-zbrodnie-ktore-przerazaly-nawet-niemcow-bestie-z-wolynia/ar/c15-13293161
zdjęcia https://poradnikseniora.pl/rzez-wolynska-ukrainska-zbrodnia-na-polakach-przebieg-ofiary,753/